Rajd Ekonomisty 2009

Sporo czasu juz upłynęło od V Rajdu Ekonomisty. Podczas gdy wszyscy powoli zaczynamy się pakować na Majówkę w Górach Bystrzyckich, warto powspominać jak to było w Beskidzie Żywieckim. Tym razem rajd z dwu perspektyw… Gosi i Oli.

Gosia (na forum: prondek), atakująca Rysiankę od strony Huty, rozsypuje na stronie zdjęcia i zaczyna opowieść…

Prolog

Odsłona pierwsza

Ruda Śląska. W pół do szóstej. Pobudka. Poznaniacy trzecią godzinę jadą pociągiem, kiedy ja myję zęby. Się ma czas. Niespiesznie zjadam śniadanie. Jeszcze ostatnie dylematy – czy brać drugi polar?

Odsłona druga

Katowice. Dworzec kolejowy. Przyjechali. Namierzam peron, idę się witać. Wuchta wiary! ;D Ładujemy się do pociągu, którego nie było (w rozkładzie), przesiadamy się w Czechowicach-Dziedzicach i suniemy przez Żywiec do Rajczy.

Dzień pierwszy

Cel: schronisko młodzieżowe w Rajczy-Nickulinie.

030.jpgCzęść grupy wysiada w Rajczy i drałuje niebieskim szlakiem, a potem jak się da. Trzy godziny letniego czasu przejścia w praktyce rozciągają się do siedmiu godzin.
My tymczasem wysiadamy w Rajczy-Centrum, skąd za pomocą busika teleportujemy się do miejscowości Ujsoły, żeby czarnym i żółtym szlakiem dojść do schroniska. Słońce przygrzewa, trawa się suszy. Tu i ówdzie w cieniu placki śniegu.
W oczekiwaniu na przyjazd kolejnej części grupy udajemy się do spożywczaka w celu uzupełnienia zapasów. Niektórym widać bardzo doskwiera pragnienie – zamiast normalnie otworzyć puszkę – wysysają złocisty napój przez ściankę puszki (że niby upadła).
Namierzamy szlak i śmigamy pod górkę. Słoneczko operuje, a plany śniegu coraz konkretniejsze. Przyjdzie mi jeszcze zapomnieć, że tam pod spodem jest trawa! Popasik pod Kiczołą, dłuższy popas przy kapliczce w Kręcichwostach.

Pielgrzymka z gitarą na sznurówce. Bezcenne.

Pielgrzymka z gitarą na sznurówce. Bezcenne.

W ruch idzie gitara. Potem sznurówkami przymocowujemy Mikołaja do gitary… I tak Beskid Żywiecki zadudnił echem pieśni… „Szła pchła koło wody, pchła pchłę pchła do wody…”
Dochodzimy do bazy. Słońce skwarzy. Miejce bardzo sympatyczne. Budynki są trzy (osobno kuchnia, łazienki i nocleg). Montujemy się na ławkach obok kuchni, rozkładamy do suszenia buty, skarpety i siebie samych, po czym oddajemy się kontemplacji dziedzińca. Dzięki roztopom możemy obserwować liczne piruety i telemarki wykonywane przez naszych towarzyszy w klapkach na błotnisto-trawiastym dziedzińcu.
W drodze powrotnej z wycieczki krajoznawczej w górę ulicy zabieramy po badylku. Zrobiła się z tego zaskakująca duża kupa drewna. Ognisko. Gitara w ruch. Przyjeżdżają krakusi, dochodzą wędrownicy z niebieskiego szlaku. Śniegu… po pas, nieprzetarte szlaki. Weryfikujemy planowaną marszrutę. Przenosimy się z imprezą do świetlicy, a potem grzecznie idziemy spać.

Dzień drugi

Cel: schronisko na Rysiance.
Szanowny Organizator bladym świtem nawiedza pokoje aktualizując naszą wiedzę o świecie i planach na kolejny dzień. Dołączają kolejni rajdowicze. Główna grupa rusza żółtym szlakiem. Nasza silna 9-osobowa grupa „tymi ręcami” wypycha z błotnistego dziedzińca busik, który zawozi nas do Złatnej. Później kolejna grupa. Ich trasa okaże się bardziej niepowtarzalna, niż planowali!
Zakładamy stuptuty i ruszamy na Rysiankę. Tu śnieg jest już konkretny. Szlak transportowy do schroniska przejechany ratrakiem. Z wrażeń po drodze warto wspomnieć Lorda Vadera na wakacjach… Ach! Ci wspaniali mężczyźni na swych „wonnych” skuterach śnieżnych! Dalej wartkie strumienie, urokliwe zakątki, słoneczko. Popas, rajdowe Polaków rozmowy. Ostatnie podejście na otwartej przestrzeni. Za plecami piękny rozległy pretekst do postojów i łapania oddechu. Wielkie białe po lewej – Babia Góra. Wielkie białe na wprost – Pilsko. Wielkie białe po prawej (w oddali) – Tatry.

Dzień kolejny - w góry!

Dzień kolejny – w góry!

Przed nami schronisko na Rysiance. Pod lasem, gęsiego, karawana ciemnych objuczonych sylwetek w kontraście z bijącą po oczach bielą śniegu. To nasi – z żółtego szlaku.
Lokujemy się w „Betlejemce”. Część ekipy rusza na Trzy Kopce. Czy coś jest na Trzech Kopcach? Tak. Trzy Kopce.
My tymczasem testujemy schroniskowe menu. Żurek – polecamy! Czy ta pierś z dinozaura z zieniakami, modrą kapustą i buraczkami miała jakąś nazwę? Polecamy! Pierogi jagodowo-serowe polane śmietanką do kawy? Polecamy?
Najedzeni poczłapaliśmy na stok, gdzie rozłożywszy się na ławce, kontemplowaliśmy wspomniane wcześniej białe przestrzenie. Słońce pooperowało jeszcze trochę, po czym wlazło za drzewa i już nie zamierzało stamtąd wychodzić. W tak zwanym międzyczasie przywędrowali warszawiacy z zestawem rajdowych koszulek.
Inni SeTK-owicze w tym czasie korzystali z niepowtarzalnych uroków zimowego wejścia na Rysiankę. W końcu się znaleźli…

Wędzenie.

Wędzenie.

Obecni już na Rysiance czerwonolicy rajdowicze przenieśli imprezę do uroczej drewnianej kanciapy, którą wypełnił blask ognia, dźwięk gitar oraz chóralne głosy. Rozstrzygnięto konkurs na „Rajdowego Barda z Jajem”. Śpiewy, nocne Polaków rozmowy… Klasyka gatunku. Ja tam byłam, „Przysmak Drwala” jadłam, to i owo piłam.
Wielki szacunek dla współlokatorek, które wzięły nasz powrót o świcie za pobudkę i bez żadnych oporów zbierały się już do wstawania!

Dzień trzeci

Cel: Zejście do Żabnicy zielonym szlakiem przez Halę Lipowską i Boraczą, dalej czarnym.

Na Hali Boraczej.

Na Hali Boraczej.

Trasa całkiem przyjemna, choć emocjonująca. Oddaliśmy liczne pokłony naturze, padając często i gęsto na kolana, powaleni pięknem zasypanych śniegiem gór… Imponujący śnieżny most nad jednym z wartkich strumieni dla niektórych okazał się podobno zaskakująco nietrwały.
Na Boraczej dziwne uczucie – ziemia pod stopami. Czas na krótki odpoczynek, można było wylać wodę chlupoczącą w butach, wyżąć skarpetki.
Zejście asfaltem wzdłuż szalejących w rozropach potoków. Potem teleportacja busikiem do Węgierskiej Górki. Uzupełnienie niedoboru kalorii i płynów. Pociąg do Katowic.

Epilog

Kochani SeTKowice! Dziękuję Wam serdecznie za wspaniały wypad! Cóż powiedzieć?! Do zaś!


Za to Ola (na forum: alexz), atakująca Rysiankę przez zasypany śniegiem po… „kolana”, żółty szlak pisze…

Dzień pierwszy

p1120598.jpgZ Poznania pociągiem (przesiadki w Katowicach i Czechowicach- Dziedzicach) docieramy do Rajczy. Stamtąd busikiem jedziemy do miejscowości Ujsoły. Ostatnie zakupy (taa, to picie piwa przez dziurkę w puszce…) i w trasę. Początek czarnego szlaku prowadzi stromo pod górkę. Wokół nas coraz większe płaty topniejącego śniegu, aż w końcu już nie da się przejść „suchą stopą”. W ruch idą kije i stuptuty, a w plecakach lądują bluzy- robi się coraz cieplej. Słońce w pełnej okazałości, w połączeniu ze śniegiem daje nam się we znaki. Po drodze jeszcze dłuższy przystanek na uzupełnienie zapasów w żołądkach i zrobienie zdjęć. W końcu, rozleniwieni na słoneczku, ruszamy w dalszą drogę żółtym szlakiem na północny- zachód. Brodząc po kolana w śniegu, nierzadko tracąc równowagę i lądując na topniejącym ‘puchu’, zmierzamy w dół podziwiając niesamowite widoki. Na niektórych pogoda źle wpływa, jedni zaczynają robić fikołki na śniegu, inni, nie mogąc się już doczekać wieczornego muzykowania, wyciągają gitarę i zaczynają grać i śpiewać w trakcie zmagań z białym przeciwnikiem . Nasze buty nabierają coraz większą ilość wody, ale ku naszej uciesze na horyzoncie pojawia się suchy asfalt – dotarliśmy do Nickuliny.

Suszenie przy Schronisku Młodzieżowym  w Rajczy Nickulinie

Suszenie przy Schronisku Młodzieżowym w Rajczy Nickulinie

Po chwili odnaleźliśmy nasze schronisko i z niemałą ulgą zrzucamy plecaki. Co prawda na 'zakwaterowanie’ musimy poczekać kilka godzin, więc nie tracąc czasu zabieramy się za prysznice, przygotowanie posiłków, albo po prostu śpiewy i rozmowy na słońcu. Wieczorem pełna integracja przy kiełbaskach, ognisku i wesołych śpiewach naszych rajdowych bardów.

Dzień drugi

Rano, obudzeni przez naszego niezawodnego organizatora, wstajemy, szykujemy się i wyruszamy w drogę. Początek trasy stanowi przemierzany już poprzedniego dnia fragment żółtego szlaku, dalej prowadzący na północny – wschód. Oczywiście nie obyło się bez kilku stromych podejść, gdzie zapadając się po hmm po pas dzielnie brnęliśmy dalej. Tego dnia słońce najbardziej dało nam się we znaki – okazało się bowiem, że połowa z nas po prostu przypiekła się podczas wędrówki w pełnych promieniach wiosenno- górskiego słońca. Po śniegowo- słonecznych trudach dotarliśmy na Halę Lipowską i stamtąd już spacerkiem na Halę Rysiankę. I znowu: chętni wylegiwali się na słońcu podziwiając majaczące w oddali tatrzańskie masywy, inni odświeżali się oraz konsumowali, a ci niewyżyci ruszyli na Trzy Kopce lub jeszcze dalej. Niezawodna trójca tak sobie upodobała górskie szlaki, że gdyby nie nasz cudowny ‘rescue team’, nocowaliby w lesie Wieczorem tradycyjna ogniskowa integracja w specjalnie przygotowanej do tego chatce, tym razem także w towarzystwie warszawiaków.

Dzień trzeci

280.jpgJuż z niemałymi zakwasami w mięśniach, o których do tej pory nie mieliśmy pojęcia, zwlekliśmy się z łóżek, zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy na dalsze zmagania z naturą i samym sobą. Tym razem zielony szlak prowadził nas, podobnie jak żółty, z powrotem przez Halę Lipowską, po czym odbijał w prawo w las. Trasa nie należała do trudnych, jednak ciągłe zapadanie się w śniegu, potoki topniejącego śniegu przecinające nam drogę oraz przeszkody w postaci przewróconych drzew na ‘ścieżce’ skutecznie utrudniały wędrówkę, czyniąc ją jeszcze bardziej mokrą i męczącą… Na Hali Boraczej, zwanej przez niektórych Halą Buraczaną (!?!), zatrzymaliśmy się na błyskawiczny odpoczynek, który umilał nam łaszący się do wszystkich czarny kot. Dzięki uprzejmości jakiegoś starszego pana w dalszą drogę część naszej grupy ruszyła w miarę suchym asfaltem, zamiast przedzierać się czarnym szlakiem przez śniegi, potoki i błoto. Jeszcze długo przed oczekiwanym odjazdem naszego busa dotarliśmy do Żabnicy, gdzie część z nas udała się na pożywne frytki Gdy już ostatni wędrownicy (i wędrowniczka ) wrócili z trasy, wesołym busikiem pojechaliśmy do Węgierskiej Górki. Stamtąd pociągiem do Katowic, gdzie czekała nas ekspresowa przesiadka w klapkach na pociąg do Poznania. W pociągu pełna urodzinowa integracja, suszenie butów i skarpetek, mafia i dłuuga droga do domu…

[Redakcja dziękuje dziewczynom za relacje i ma nadzieje spotkać się niebawem, znów, w górach, na rajdzie..!]

Galeria