„Rajd listopadowy”, 9-13 listopada 2006

Uczestnicy

[Kliknij, aby zobaczyć galerię zdjęć z tego rajdu]

 

"Panie Kolego, te kobiety przeszły wiele – i to niejedno", czyli piżamowe party na śniegu i inne takie…a wszystko w zaśnieżonych realiach Beskidu Sądeckiego.

 

Minęło już trochę czasu od powrotu z tego jakże malowniczego zakątka Polski. Czas powspominać jak było. Dla mnie podróż pociągiem to głównie regeneracja sił, w czym niezastąpione okazały się pyszne pierogi z kapustą, oraz jakże konieczna, przed mającym się udać wyjazdem, integracja z resztą grupy…

Dzień I.
Wysiadamy w Krynicy i udajemy się czerwonym szlakiem w kierunku Jaworzyny Krynickiej. Trasa zaczyna się od podejścia niedaleko małej cerkwi a dalej wiedzie wśród drzew. Na szczycie Jaworzyny spotkać można dinozaura a poniżej, koło schroniska, fioletową krowę :D Tutaj spotyka nas pierwsza niespodzianka, drzwi wejściowe nie pozwalają się otworzyć. Na szczęście pukanie w okno i ogólne pozytywne myślenie wywabiają jednego z pracowników, dzięki czemu mamy szansę zagotować w kubkach pyszne chińskie zupki. Ciąg dalszy to trasa ku Hali Łabowskiej. Piękne  widoki i śniegu ponad kostki (dla mnie było to i tak dużo więcej niż się spodziewałem). Docieramy do schroniska gdzie wita nas mroczna sala. Po chwili płonie ogień w kominku a my raczymy się grzanym piwem. Ostatnie co pamiętam to zdjęcia płatków śniegu, które wtedy były dla mnie ewidentnie gwiazdami ;) fot. 2

Dzień II.
Opuszczamy Halę Łabowską. Na trasie spotykamy Łukasza, który postanawia od tej pory iść razem z nami :] Trafiamy też na jeden z piękniejszych widoków tego rajdu. Na horyzoncie, płynąc we mgle, ukazują się Tatry. Posiłek w Cyrli nieco się przedłuża. Bardzo specyficzne miejsce z bardzo specyficznym prowadzącym. Wychodząc mamy wspólne zdanie, chcemy tu wrócić i spędzić jak najwięcej nocy :) Jako, że czas goni, a spacer nocą nikogo nie zachwyca, w Rytrze (chyba :) ) wsiadamy do busa z pięknookim (jak mówiono nieco później) kierowcą. Reszta trasy to swobodny marsz ku zachodzącemu słońcu, próby rozpoznania zwierząt po śladach w śniegu i unikanie pułapek z wodą na dnie. Do schroniska docieramy po zmroku. To co dzieje się wieczorem warto pamiętać ale opisu się nie podejmę. Podobno zbeszcześciliśmy każdy utwór ze śpiewnika ale wieczór zaliczam do bardzo udanych :D

Dzień III.
Grupa trzech, prawdziwych górskich turystów (; )) wyrusza na podbój Radziejowej. Nie straszne nam zwalone drzewa i szlak pełen zdradliwych urwisk (ok, troszkę przesadzam ;) ). Na szczycie podziwiamy nową wieżę widokową i obelisk bez opisu, czym bardzo pobudził naszą wyobraźnię. Po wspólnym posiłku i ekscesie z udziałem sporej ilości pidżam zbieramy się do powrotu. Pomijając spotkanie z biegaczami ekstremalnymi, ulewę i konieczność picia trunków w pośpiechu trafiamy busem na dworzec a stamtąd do Krakowa. Tutaj czeka na nas pizza i świąteczna atmosfera w centrum handlowym. Powrót to Poznania mija… spokojnie ;)

fot. 3 A teraz coś osobistego. Wielkie dzięki dla Tych, którzy byli, a dodatkowo za przepyszne pierożki, kojący masaż, różową łyżkę, paczkę kanapek, chustę w kwiatki, kisiel owocowy i wszystko to o czym zapomniałem wspomnieć.

Wasza kolej, by migiem wypisywać co pomieszałem albo o czym niedpowiedziałem. Dodam także, że pojawiła się nowa galeria. Zapewniam, że jest co komentować :)

Kef