Po kilku miesiącach rajdowej posuchy, przyszedł czas na rajd ‘But w wodzie’ po zalesionych (i zaśnieżonych) szlakach Beskidu Śląskiego. Dołączyło do nas również wielu nowych rajdowiczów, co bardzo nas cieszy.
28 marca
Krótko po godz. 22, tradycyjnie już, pod kasą nr 1 zaczęło robić się tłoczno. To oczywiście SeTKowicze i Spółka gotowi na zmoczenie butów (w wodzie). W dobrych nastrojach ruszamy, niestety (niektórzy) wdychając opary rozlanego w przedziale piwa… Po drodze jeszcze przesiadka w Katowicach o zdecydowanie nieludzkiej porze, a także krótka przejażdżka busem do Olszówki Górnej, skąd ruszamy na polanę pod Dębowcem. Tam niektórzy zostają na śniadanie w świetle porannego słońca, a reszta rusza zielonym szlakiem przed siebie. Po godzinie marszu zaczynają pojawiać się płaty śniegu, a w znacznej części raczej śliskiego lodu. I tak dochodzimy do schroniska na Szyndzielni, gdzie po krótkim odpoczynku zawitała do nas Karolina. W powiększonym składzie ruszyliśmy na Klimczok, gdzie ze zdziwieniem mogliśmy obserwować jakiegoś faceta zjeżdżającego na nartach na absolutnych resztkach śniegu, a później wytrwale wdrapującego się z powrotem na górę. My, z braku nart, zeszliśmy stokiem do schroniska, gdzie czekał na nas Marcin. Tam kolejny odpoczynek, a dalej już tylko zejście, jak kto wolał, szlakiem niebieskim, bądź czerwonym i żółtym w dół do Szczyrku. Zdecydowana większość, o ile nie wszyscy, wybrała trasę prowadzącą obok Chaty Wuja Toma. Bliskość cywilizacji sprzyjała zakupom i porządnym obiadkom. Nabyte siły wykorzystaliśmy śpiewając i grillując do późnych godzin nocnych.
29 marca
Rano spod schroniska bus zabrał nas na Przełęcz Samopolską, skąd ruszamy czerwonym szlakiem na wzniesienie Malinów i dalej na Malinową Skałę. Po drodze zahaczamy jednak o Malinowską Jamę, do zwiedzania której chętnych nie zabrakło. Ubrudzeni i pełni jaskiniowych wrażeń kontynuujemy wędrówkę ośnieżonym zielonym szlakiem aż do Baraniej Góry. Oczywiście wejście na wieżę widokową obowiązkowe! Doszczętnie przewiani, ruszamy na ostatni odcinek szlaku na ten dzień- do schroniska Przysłop. Schronisko przywitało nas niezbyt ciepło, dosłownie… Nie licząc stołówki, gdzie było napalone w piecu, betonowy gmach był tak wyziębiony, że musieliśmy sami rozgrzać atmosferę. Pomógł nam w tym bilard, gitara i szalona gra w ‘Prawo dżungli’. A i posiłki ze schroniskowej kuchni spisały się całkiem nieźle.
30 marca
Ostatniego dnia, w wysuszonych (lub nie) przez piecyk butach, ruszyliśmy czerwonym szlakiem w stronę Przełęczy Kubalonka. Po drodze pogoda zaczęła płatać nam figle i niestety zaczęło trochę padać. Z Kubalonki część osób ruszyła szlakiem pieszym w stronę Wisły Głębce, a reszta busem dotarła do przemiłej karczmy, z której po posiłku podreptała na dworzec kolejowy. No i koniec rajdu- czyli powrót do Poznania w, jak zwykle, wesołej atmosferze, pełnej gier, zagadek i śmiechu;)