Ostatni egzamin w tym roku zdany, a więc? A więc pora ruszyć w góry!
Rajd w Góry Stołowe zapowiadał się świetnie, zaczynając od pogody, poprzez urokliwe szlaki, atrakcje i na świetnym towarzystwie kończąc.
Wszystko zaczęło się od namiotu, którego gorączkowo szukałam 2 dni przed wyjazdem. Znalazł się! Potem jeszcze pakowanie plecaka: namiot, karimata, śpiwór i ups… nie ma więcej miejsca? Zapewniam Was że było, ale na rzeczy POTRZEBNE. Po kilku minutach selekcji i wielu próbach ułożenia, każda niezbędna rzecz trafiła do plecaka 🙂
Pociąg z Poznania ruszał o 3:20, zebraliśmy się o 3 na dworcu PKP, Ula rozdała nam pamiątkowe przypinki i informatorki. Droga minęła szybko, dla jednych we śnie, dla najwytrwalszych podczas śpiewu i gry na gitarze. Rano już byliśmy w Kudowie, skąd po godzinnej podróży autobusem dotarliśmy do Duszników. Tam rozpoczynała się nasza upragniona wędrówka! (Oczywiście po zakupach w Biedronce ;))
Ruszyliśmy szlakiem, który początkowo dość łagodnie biegł przez polany. Droga nie zawsze była najlepiej oznakowana (zbawienny GPS !:)), ale po chwilach zwątpienia i błądzenia zmierzaliśmy w dobrym kierunku.
Naszym celem był Szczeliniec. Po kilku wspólnych kilometrach powstały grupki, które przemierzały szlak w swoim tempie. My wędrowaliśmy w szóstkę, a tempo nadawał nam Karol, który był naszym świetnym przewodnikiem 🙂
Lasy, wąwozy, piękne skały i widoki na szczyty… czego można chcieć więcej? Drogę z Duszników przemierzaliśmy najpierw żółtym szlakiem, aby dotrzeć do Skalnych Grzybów. Niestety szlak idący w tym kierunku okazał się zamknięty i musieliśmy nieco zmienić trasę.
Po kilku godzinach wędrówki i kilku trudniejszych podejściach zdobyliśmy Szczeliniec.
Zwiedziliśmy też trasę turystyczną, która okazała się warta swojej zawrotnej ceny 3 zł :D. Oczarowały nas różnokształtne skały, a chłód kamiennych wąwozów pozwolił odpocząć po wędrówce w pełnym słońcu.
Na zakończenie zrobiliśmy krótką sesję na szczycie i ruszyliśmy dalej 🙂
W drodze do Pasterki, naszego miejsca noclegowego, pokonaliśmy chyba z milion schodów. Nogi odmawiały posłuszeństwa, ale daliśmy radę i zmęczeni dotarliśmy do schroniska. Ujrzeliśmy zielony domek, którego otaczała zieleń trawy i drzew. Przepiękne miejsce! Musicie je zobaczyć! Zniknął też zasięg w telefonach, a więc wreszcie spokój 🙂
Nasza grupka była jedną z pierwszych w Pasterce, pozostałe przychodziły później. Niektórzy czekali na Szczelińcu do zachodu słońca, aby podziwiać widoki. Ostatni dotarli do celu po zmroku. Pozostało rozbić namioty i iść spać??? Oczywiście nie! Czekał na nas koncert Letnich Pasterskich Aniołów 🙂 Po szybkiej kolacji i prysznicu większość udała się na muzyczną ucztę. Występy na żywo przy rozgwieżdżonym niebie i letnim powietrzu mają wiele uroku. W takim miejscu możesz odciąć się od zgiełku codziennego życia i poczuć jedność z naturą. Trudno opisać takie chwile, dlatego polecam je przeżyć!
Następnego dnia, po odespaniu dziennych i nocnych przygód, musieliśmy się spakować, aby wrócić do Poznania.
Oczywiście przed powrotem czekała nas jeszcze niedzielna trasa, choć krótka, była dość wymagająca. Wyruszyliśmy około godziny dziesiątej, zielonym szlakiem, w kierunku jednego z najbardziej znanych punktów Gór Stołowych – Błędnych Skał. Po dwóch godzinach wędrówki w słońcu byliśmy na miejscu.
Zobaczyliśmy niesamowity labirynt, choć miejscami bardzo wąski. Nie polecam się tam wybierać z wypchanym plecakiem, grozi zaklinowaniem ! 🙂 Jeśli chcecie poczuć się jak dzieci lub w głębi duszy wciąż nimi jesteście musicie się tam wybrać! Kolejną atrakcją na niedzielę była Kaplica Czaszek. Nie wszystkim udało się ją zwiedzić, niektórzy zbłądzili, niektórzy wybrali obiad, ale najbardziej zdeterminowani dotarli i tam. Niestety około 15 czekał na nas już autobus powrotny.
Trzeba przyznać, że czas wykorzystaliśmy w 100% bo na dworzec musieliśmy prawie biec 🙂
Mimo dwóch przesiadek, podróż do Poznania minęła bardzo szybko. Po chwili już żegnaliśmy się na peronie, dziękując Uli za organizację i przygodę.
Dziękujemy !
Ania B.
Zdjęcia [Hania, Ania T.]