Rajd Akcja Liść Dębu 2022 – relacja

Pewnego Październikowego Popołudnia Pewni Piechurzy Poznański Pośpiesznie Podróżowali Przez Polskie Pola, Planując Podbój Pokaźnych Pagórków… *

Opowiem Wam, co wiem, o rajdzie w Tatry, na którym byłam, a jakby mnie nie było.

Podobno weszli na Kasprowy – wielka mi nowina. Ruszyli na Kopę. Ja przetarłam oczy. Skierowali kroki ku krzyżowi – już wstałam. Zdobyli szczyt – bilet do TPNu kupowałam. Szalona młodzież setkowa zaatakowała Giewont – z kopa. Ja wtedy herbatę na Kondratowej popijałam. I kiedy szli już w deszczu i ciemności na metę – lokalnych potraw w Zakopcu próbowałam.

Dnia kolejnego wstali skoro świt – wariaci. Ja w sumie też, ale bliżej dziesiątej. Wiało, jakby Halny szedł, a oni napierali w góry. Goniłam zaciekle – byle szarlotki z Murowańca nie wyżarli. Przychodzę, a oni już w dalszą drogę – na Karb. Zmęczyłam się niepomiernie, patrząc, jak wspinają się stromizną w górę i w górę. Rozczarowałam, bo woda w Czarnym Stawie Gąsienicowym zimna i w dodatku zakaz kąpieli. 

Porwałam więc czwórkę niczego nie spodziewających się setkowiczów i dalej, ciągnę ich w doliny. Że niby jakaś kaleka samotna czeka na nas w domkach, że jej źle samej. Nic nie podejrzewając, zeszli ze mną do Zakopanego. Równie naiwnie wsiedli do busika. Zdziwili się nieco, lądując pod pewnymi podtatrzańskich termami. Nic to – skłamałam, że to setkowa tradycja. Podobno jakieś świry zaatakowały Kościelec – nie wiem, po co im to było, ja byłam wtedy w saunie, a może w jacuzzi. 

Wracam, a Setka bawi się w najlepsze. Ania u steru, Maciej przy gitarze. Zmęczyłam się niepomiernie tymi śpiewami, położyłam się spać po drugiej, obiecując sobie wymarsz o siódmej nazajutrz. Prawie się udało – zaledwie trzygodzinna obsuwa pokrzyżowała jednak mój plan ataku na Nosala. Mówili, że warto, że widoki, pewnie chcieli dokuczyć. Biegali po górach, kiedy rozstawałam się z wypłatą na Krupówkach. 

Przebrzydłe leniwce prawie spóźniły się na busik – to skandal. Okrutnie powolny bus wlókł się niemiłosiernie do Krakowa, gdzie chciałam spożytkować zebrane siły na wyprawę po zapieksa na Kazimierz. Niestety, moje plany ponownie zostały zaburzone przez nieodpowiedzialnych ślamazarnych krakowskich kierowców – zjawiliśmy się na dworcu ledwie godzinę przed odjazdem pociągu. Nieco rozczarowana, przeżuwałam pośpiesznie kolejne kawałki pizzy, by już po chwili żwawo pomykać na peron.

Część ekipy w pociągu posnęła – nie mam pojęcia, czym się tak zmęczyli. To pewnie kwestia kondycji. Na szczęście działałam dzielnie w przedziale, motywując Macieja do grania, a Anię do śpiewania. Nie będzie obijania się na mojej warcie!

Recenzja rajdu – 11/10, polecam 

~Pewna Przeleniwa Piechurka *

 

*powyższe podług prawideł “Pe”**

**gra “Pe” – szczegóły u organizatorów