W pewien majowy weekend Ekipa STK zapragnęła ochłodzić swój górski zapał w rześkich wodach śródlądowych. Za cel obraliśmy Zbąszyń-malownicze miasteczko położone w województwie Wielkopolskim, będące równocześnie rodzinnymi okolicami naszych organizatorów. Wyruszyliśmy w piątek. Rajd rozpoczęliśmy od dotarcia na miejsce planowanego spływu kajakowego, każdy we własnym zakresie.
Na miejscu zastaliśmy wspaniałe pole namiotowe z widokiem na jezioro Błędno, tuż przy samej plaży, organizatorów zaopatrzonych w znaczne zapasy produktów pierwszej potrzeby…oraz psa. Ku uciesze uczestników nikomu nie zabrakło wykwintnych kiełbasek z grilla, a ochładzającą się z godziny na godzinę pogodę udało nam się obejść spożywając liczne rozgrzewające eliksiry. Rozbiliśmy namioty, graliśmy w okrytą już sławą w ramach STK grę „Flanki” oraz „Bule”, oglądaliśmy zachód słońca odbijający się w tafli wody, graliśmy na gitarze, ciepło przywitaliśmy nowych uczestników setki (Czy wiecie, że spać pod namiotem można nawet nie posiadając namiotu, karimaty, śpiworu? 🙂 Tak, u nas wszystko jest możliwe).
Następny dzień miał rozpocząć się od spływu kajakowego. Niestety nie wszystkie okoliczności da się przewidzieć. O poranku obudziły nas dźwięki zawodzącego wiatru, ulewy, łamiących się w pobliżu gałęzi… SZTORM. Zasmuceni musieliśmy zrezygnować z wodowania kajaków w tym dniu. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Na szczęście najlepszy organizator zawsze posiada wyjście awaryjne. Po częściowym ustabilizowaniu się pogody ruszyliśmy na pieszą wyprawę dookoła jeziora Błędno. Czekało nas ponad 20 km spaceru wzdłuż brzegu, zieleni, zwiedzanie okolicznych atrakcji. Na końcu „gastronomiczna część ekipy” (w tym oczywiście ja) ruszyła na podbój miejscowych restauracji. Wieczorem, zmęczeni i najedzeni cieszyliśmy się poprawiającą się pogodą i integrowaliśmy. Dołączyli do nas nowi uczestnicy, których jak zawsze, trzeba było godnie przywitać i ugościć!
W niedzielę wszystko poszło zgodnie z planem. Wyspani i szczęśliwi zapakowaliśmy potrzebny dobytek i zwodowaliśmy kajaki. Trasa liczyła około 20 kilometrów, zaliczała się raczej do tras dla początkujących kajakarzy, jednak zdecydowanie pikanterii dodawała nam pogoda, liczne podmuchy wiatru, bujające fale, goniące nas burzowe chmury, przez które przebijało się piękne słońce. Po drodze czekała na nas niespodzianka. Ku ogromnej radości wszystkich uczestników, organizatorzy po drodze zarezerwowali postój w leśnym zagajniku. Na postoju czekała na nas gorąca, chyba najlepsza w życiu pomidorówka i żurek (wypadałoby zrobić głosowanie, jako członek gastronomicznej ekipy STK nie jestem w stanie rozstrzygnąć która była lepsza). Najedzeni i szczęśliwi wróciliśmy na miejsce naszego noclegu. Naładowani pozytywną energią na następne tygodnie spakowaliśmy się i wróciliśmy do Poznania.
Warto wspomnieć, że to był wyjątkowy rajd. Do grona naszych Setkowiczów dołączył bowiem piękny Pies obronny (pozdrawiam Herę!), a w organizacji rajdu brał udział prawdopodobnie najmłodszy uczestnik w historii. Pomagać w organizacji będąc jeszcze w łonie matki…brawo… Serdecznie dziękuję wszystkim uczestnikom i wspaniałym organizatorom za tak fajny weekend! Z niecierpliwością czekam na powtórkę! 🙂
Ola Płotnicka